W MROCZNYM MROCZNYM DOMU          powrót


TEATR DLA WAS, 10.06.13

Trujący bluszcz i żwirek

Marek Kubiak

"W mrocznym mrocznym domu" wg Neila LaBute'a w Teatrze Narodowym to spektakl oparty na trzech bardzo solidnych i stabilnych filarach: wyśmienitym tekście, bardzo dobrze scenicznie zaadaptowanym; doskonale dobranej obsadzie w połączeniu z dopracowanymi do ostatniego oddechu na scenie rolami i klarownej, spójnej wizji tego, co chce się przekazać publiczności ze sceny. Grażyna Kania sztukę emocjonalnego angażowania widzów opanowała do perfekcji. I choć nie wyczuwa się tu piętna reżyserskiego odciśniętego na efekcie finalnym, to mimo wszystko od samego początku do końca spektaklu widoczne jest dążenie do osiągnięcia inscenizacyjnej perfekcji. W tym przedstawieniu nic nie dzieje się przypadkowo i wszystko ma swój cel. Zadanie to niełatwe, biorąc pod uwagę powagę opisywanej historii i ciężar gatunkowy poruszanych w wątku przewodnim problemów. (...)

Całość: http://teatrdlawas.pl

                                                                                                                         powrót

TEATR DLA WAS, 19.01.2012

Mroczna wizja ludzkiej natury
Wiesław Kowalski
(...) Reżyserka wydobywa z dramatu autora "Kształtu rzeczy" świetną konstrukcję, siłę konfliktów, drapieżność i niezwykłą wyrazistość bohaterów, unikając przy tym jakichkolwiek jednoznaczności czy też kiczowatego - jak to często bywa - wymuszania emocji na widzu. Sprawność i siła tego przedstawienia leży w mistrzowskim podporządkowaniu scen żywiołowi rytmu. "W mrocznym mrocznym domu" to świadectwo odwagi mówienia o sprawach trudnych bez uciekania się do mdłego obrazu inteligenckich rozterek. W Narodowym podparte to jest realizacyjną precyzją i wnikliwością, ostrą wyrazistością dialogów i pełną ekspresji formą.

Całość: http://www.e-teatr.pl

                                                                                                                         powrót

Zwierciadło, 26.09.2012

Mrok
Jacek Sieradzki
(...) Wzorowa robota i obu protagonistów, i Mileny Suszyńskiej w epizodzie. A sens? Można by sądzić, że LaBute, godny następca mistrzów amerykańskiego dramatu psychologicznego, machnął rutyniarski kawałek z serii: wszystkie źródła traum dorosłego człowieka są w jego dzieciństwie. Jednego brata wygnano i do dziś żyje na uboczu, drugi ma żonę, dzieci i kwitnie. Banał? Niekoniecznie, ponieważ wcale nie wiadomo, kto tam był katem, kto ofiarą, kto Kainem, a kto Ablem. A gdy wrzód już pęknie, z rany leją się nie tylko wzajemne wyrzuty, przeważają świadectwa zwykłej nikczemności, nielojalności, złości. W dzisiejszym świecie - mówi teatr - nie ma miejsca ani na katharsis, antyczne oczyszczenie, ani na leczenie kompleksów metodami naiwnych psychoanalityków. Z mrocznego domu wychodzi się z mrokiem w sobie i idzie w mrok, ślizgając się na pięknym żwirku sceny. (...)

Całość: http://www.e-teatr.pl

                                                                                                                         powrót

Więź, 29.08.2012

Teatr jak ostrze noża
Jacek Wakar
(...) Trzy akty, trzy naładowane napięciem rozmowy między bohaterami - wpierw Terrym (Grzegorz Małecki) i Drew (Marcin Przybylski), potem Terrym i Jennifer (Milena Suszyńska), wreszcie znów między Terrym i Drew. Poza aktorami nie ma nic. Tylko żywopłot zamykający scenę i jasny żwir pod nogami.

(...) Warto patrzeć na seans w Narodowym jak na morderczą psychodramę. Rzadko zdarza się, by spektakl tak bezkompromisowo masakrujący widza okrucieństwem opisywanej rzeczywistości na koniec przynosił poczucie oczyszczenia. Tu tak jest. (...)

Terry z przedstawienia Grażyny Kani to jego (Małeckiego) najważniejsze dotychczas osiągnięcie. Największa z męskich ról tego sezonu, w której odbija się esencja frapującego dzieła Neila LaBute'a. Okazuje się, że W mrocznym mrocznym domu odwołuje się nie tylko do amerykańskiej tradycji dramatycznej, ale także do biblijnej historii Kaina i Abla, a także - jakże wyraźnie! - do antyku. To stamtąd przychodzi przecież ciążące nad Terrym i Drew fatum, fenomenalnie pokazane przez Kanię i jej aktorów. (...)

Całość: http://www.e-teatr.pl

                                                                                                                         powrót

Polityka, 12.06.2012

Kto Kainem, kto Ablem
AK. [Aneta Kyzioł]
(...) Grażyna Kania postawiła na aktorów. Grają tuż przed oczami widzów, na tle ściany bluszczu, która wraz ze żwirem stanowi całą scenografię. Przybylski i Małecki rozkręcają się powoli, ale kiedy już wejdą w rytm, stopią się z postaciami, ich pełne napięcia dialogi robią wrażenie. Świetna jest też pojawiająca się w środkowej części spektaklu Milena Suszyńska w roli nastoletniej Jennifer.

Całość: http://www.e-teatr.pl

                                                                                                                         powrót

Rzeczpospolita, 06.06.2012

Teatr odkrywa kolejne kręgi dziecięcego piekła
Jacek Cieślak
(...) Scena kameralnego Studia pęcznieje od przekleństw oraz opisów francuskiej miłości z udziałem nieletnich. Są poszukiwania starego gwałciciela, pokazujące, że pedofilia jest jak wirus HIV, bo ofiary zarażają kolejne generacje. (...)

Niebanalność sztuki polega na tym, że autor ciągle myli trop, zwłaszcza w kwestii głównej odpowiedzialności za zło. Pedofil jest jak diabeł. Czuje się pewnie tylko tam, gdzie rodzina się rozpadła albo dochodzi do przemocy. Tworząc pozory miłości, na całe życie niszczy zdolność wchodzenia w normalne związki.

LaBute opowiedział o tym między słowami, a Małecki ukrywa tajemnicę postaci aż do finałowego wybuchu. Wywołuje trzęsienie ziemi stopniowo. Ale eksplozja niedającego się pojąć nieszczęścia zmiata z powierzchni sceny wszystko. Lepiej nie być za blisko!

Pozostałe recenzje: http://www.e-teatr.pl


powrót


 

 

GRAŻYNA KANIA