GRAŻYNA KANIA

 
Aktuell.html
 


WIARA NADZIEJA MIŁOść                  powrót


Didaskalia nr 69/10.2005

Histeryczny atak śmiechu

Waldemar Wasztyl

(...) W spektaklu Grażyny Kani kobiety są niekonsekwentne i grzeszą słabością charakteru (oczywiście nie wszystkie). Ale na ich tle mężczyźni prezentują się zdecydowanie mniej korzystnie (praktycznie każdy). Inscenizując inny tekst Horvatha Don Juana powracającego z wojny (Niemiecki Teatr Narodowy w Weimarze, 2001), reżyserka zastanawiała się nad ideałem mężczyzny i jego wpływem na kobiety. W polskiej prapremierze Wiary, nadziei, miłości o jakimkolwiek męskim ideale nie może być mowy. Męskość kompromituje samą siebie. (...)

Agonia Elżbiety kontrapunktowana jest całą baterią komicznych gagów. (...) Wszyscy pochylają się nad przemoczoną i głodną kobietą. Nie pozwolili jej godnie żyć, teraz nie pozwolą łatwo umrzeć. W przypływie dobrych uczuć częstują ją batonikiem. Radczyni (Małgorzata Niemirska), której mąż skazał Elżbietę na areszt po oskarżeniach Preparatora, dobrotliwie zapyta: "Smakuje?" Wszystko to jest śmieszne.

Dziwny to jednak śmiech. Bezlitośnie rozbija wszelkie sentymentalne momenty, blokuje współczucie dla poszkodowanej. Patrzymy z dystansem na scenę, po której poruszają się rozgorączkowane, groteskowe postaci. Śmiejemy się z nich, ale równocześnie uświadamiamy sobie coraz wyraźniej, że ich historie rozwijają się w takt bardzo ponurego marsza. Nie jest on ani tak podniosły, jak ten Chopina, ani radosny, jak ten Straussa. Jego rytm jest nieubłagany i przeraźliwie realny. Jak prawdziwe strugi deszczu, które zalewają w finale scenę Teatru Dramatycznego.»

Całość: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/18790.html

                                                                                                                 powrót

Przekrój nr 42, 13-.0.2005

Skrzynka z kukiełkami

Jacek Sieradzki

(...) Głównym motorem tego widowiska (...) jest jednak odtwórczyni głównej roli Julia Kijowska. Aktorka doprowadzająca do szewskiej pasji koszmarną dykcją, nerwowymi ruchami, nadpobudliwością. Ale z sekwencji na sekwencję wzbogacająca postać, nurkująca w jej depresję na łeb na szyję, odnajdująca kolejne niesamowite tony rozpaczy. W ostatnich scenach patrzy się już tylko na nią. I odchodzi złość na mechaniczność całego tego warsztatu; śrubokręt trafił na wkręt wreszcie usprawiedliwiający jego użycie.

Całość: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/17147.html

                                                                                                                 powrót

Rzeczpospolita, 26.09.2005

Gigantyczne lanie wody

Janusz R. Kowalczyk

(...) Grażyna Kania wystawiła rzecz w laboratoryjnie czystej, odpychająco zimnej przestrzeni, z imitującym deszcz prysznicem, zalewającym scenę na finał. Kazała aktorom głównie wrzeszczeć, co sprawiło, że w dialogach zacierały się sensy. Krzyk na scenie coś znaczy, jeśli wybrzmiewa w starannie wybranych dwóch, trzech momentach. Stosowany permanentnie, na nikim nie robi wrażenia, lecz jedynie męczy uszy i usypia czujność widza. Stawianie na decybele jest, najłagodniej mówiąc, inscenizacyjną pomyłką.

Dziwaczna forma - bo trzeba jeszcze wspomnieć o kakofonii dźwięków upiornej, niby to progresywnej, elektronicznej muzyki - sprowadziła utwór von Horvátha do kiczowatego obyczajowego obrazka. Co też - mimo świetnej roli Julii Kijowskiej - nie pozwoliło widzowi należycie przejąć się losem głównej bohaterki.

Całość: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/16525.html

                                                                                                                 powrót

Gazeta Wyborcza, 26.09.2005

Cynizm, nienawiść, pieniądz

Roman Pawłowski

(...) Gdyby sobotnią premierę obejrzał ktoś z Państwowej Komisji Wyborczej, mielibyśmy protest przeciwko przerwaniu ciszy przed niedzielnymi wyborami. Nie było co prawda bezpośredniej agitacji, była za to bezlitosna diagnoza rozbitego, skarlałego społeczeństwa, które tytułowe wartości - wiarę, nadzieję i miłość - zamieniło w cynizm, nienawiść i pieniądz. Mało który polityk odważyłby się na tak radykalne spojrzenie. (...)

Jej przedstawienie jest jak wyścig na krawędzi przepaści. Akcja toczy się w gwałtownym tempie, w przenikliwym białym świetle i ciszy przerywanej raz po raz hałaśliwym, pijackim bluesem. Nie ma efektów scenicznych ani pięknych obrazów, surowa scenografia ogranicza się do pomostu zamkniętego taflami zimnego szkła. Tylko z otwartej zapadni wydobywa się para, jakby pod sceną nieustannie wrzało. To wrzenie jest w aktorstwie - wyostrzonym, opartym na karykaturze i ironii. W bohaterach jest takie nagromadzenie frustracji i nienawiści, jakby za chwilę mieli rzucić się sobie do gardeł. (...)

Julia Kijowska, która zagrała główną rolę, to jeden z najlepszych debiutów ostatnich sezonów. Młoda aktorka tuż po szkole wyposażyła Elżbietę w taką dozę desperacji i siły, że zmieniła wymowę dramatu. U von Horvatha jest ona ofiarą świata mężczyzn, tu obnaża zakłamaną rzeczywistość, płacąc cenę życia. )...)

"Wiara, nadzieja, miłość" to warszawski debiut Kani, która zabłysła wcześniej gdańskimi inscenizacjami "Beczki prochu" i "Czułostek". Miejmy wiarę i nadzieję, że nie jest to jej ostatni spektakl w Warszawie.

Całość: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/16524.html


powrót